wtorek, 5 listopada 2013

To był tylko sen...

Powstaję po mocnych ciosach, to wszystko przez Ciebie
Niosłem serce na noszach, by znaleźć się z Nią w niebie.

Nie wiesz co to znaczy, gdy kierują mną emocje,
Wznoszę rękę w górę szykując się na pogrzeb i
nie spocznę póki nie wyrzucę z siebie wreszcie,
że oddałbym wszystko, byle móc dać jej szczęście.
Chcę być furiatem, co nie patrzy na resztę,
bo dzielę tu bez reszty i ciągle tu jestem
i jeszcze się nie poddałem i nie poddam nigdy,
byłem ułamkiem dziesiętnym, a chciała bym był zwykły, ta
Nie jestem obojętny, mam z zasady różny charakter
To jest ta chemia, którą przelewam teraz na kartkę
I nie patrzę na kolejną reakcję, bo już nie jest ważna
Połączyła nas już dawno i chyba właśnie się rozpadła.
Chciałem zawstydzić Coulomba, przegrałem to starcie
Po kilkunastu próbach niestety poniosłem porażkę
I już zawsze będę pamiętać, że nic nie jest niemożliwe
Przyciągnąłem podobne ciała, bo tak pragnąłem być przy niej.
Nie myślę o krzywdzie, jestem drugim Russeou,
Więc analizuję dlaczego zrobiłem ten głupi krok
I może chcieli mi pomóc, ale zabrakło w nich empatii
Cierpienie na swej drodze spotkałem tak jak w życiu każdy.
Szukam ziarenka prawdy, ale jak księżniczka Andersena
Czuję je gdzieś pod sobą, dalej myśląc, że go nie ma
I nie mogę zasnąć, chciałbym być Śnieżką teraz,
By sen choć na chwilę uwolnił mnie od cierpienia
I chciałbym zmieniać świat, ale nie jestem odkrywcą
I dalej szukam tu siebie z nadzieją, że zrobię to w miarę szybko.

Złote runo

Potrafię tworzyć lirycznie, jestem wrażliwym chłopcem
Do bólu dawno przywykłem, żal zostawiam za oknem
I nieważne, co dotknę, to i tak przynoszę smutek
Znalazłem złote jabłko, które musiało być zatrute.
Nie wiem czy wytrzymam dłużej, straciłem tą wiarę dawno
I muszę wytrzymać próbę, a tak nie chciałem być argonautą,
Bo myślałem, że przepadło to wszystko, o co toczyłem walkę
I podobno byłem tak blisko i znów zawiódł mnie charakter.
To dla mnie ważne, bo mogłem w końcu rozłożyć skrzydła
Zabił mnie ktoś w środku, kolejny raz ze mną wygrał.
I mimo że czasem ciężko przyznać, że się straciło szansę
To kiedy ona wyszła, wiedziałem, że już nic nie załatwię.
Nie myśl o mnie tak strasznie, ja naprawdę nie chcę cierpieć
A już dawno przepadłem, bo przepadło w niej moje serce.
I nie chcę płakać więcej, ale łzy cisną się same,
Bo cała ta nasza przestrzeń zapadła mi głęboko w pamięć.

Potrafię kochać

Szklankę zawsze można napełnić do końca
Zawsze też można wylać z niej całą zawartość
I wytrzeć brud z jej powierzchni
Ale rysy zostawionej na sercu nie da się zamazać
Nie da się wyrzucić z niego wszystkich wspomnień
Ani zbudować uczucia na nowym fundamencie
Bo zawsze będzie istniał ten pierwszy
Ten, który namieszał najbardziej
Nie da się go tak po prostu zapomnieć.


Próbowałem kiedyś przebić tamę jednym słowem
Niestety, nie jestem najlepszym łucznikiem
Nie potrafię płynąć, kiedy nikt nie chce mego zwycięstwa
Topię się, a zimny prąd uderza mnie prosto w twarz
Rzeczywistość, której trzeba kiedyś sprostać
Pęka na małe kawałki we mnie niezniszczalna skała
Chcę się poddać i skoczyć w otchłań
Nie udało mi się
Nie pierwszy raz.


Potrafię kochać i to jest moim przekleństwem
Potrafię kochać i to mój największy skarb
Potrafię kochać, kochać całym sercem
Potrafię kochać,
choć sam nie jestem tego wart.

Życie

Wyciągam dłoń, lecz dziś łapię znów powietrze
I może naprawdę jest ktoś, kogo mógłbym złapać za rękę
Ktoś kto da mi szczęście - jest, a zarazem go nie ma
I pęka na kawałki serce, gdy myślę, że marzenia nie są po to, by się spełniać.
Nie wiem czy naprawdę się ściemnia, czy to może we mnie coś powoli gaśnie
Nie wiem co od dawna mnie wypełnia, ale szukają ciepła dłoni moje linie papilarne
I może to przez charakter - nie wiem, przykre
myślałem, że szybko to załatwię, ale dotarło do mnie, że do bólu już przywykłem