piątek, 30 maja 2014

Mgłą poranną dym

http://www.youtube.com/watch?v=g05pgcDfkJo

jedna miłość, to wszystko na marne
niejedno życie oddane za wiarę
to jedno słowo spisane na kartce
by ocalić pamięć skrytą tu od zawsze...

To Polska, za Polskę, dla Polski..

Z karabinem w ręku i podniesioną głową
W gruzach tego miasta zakotwiczyli serca
Ta Duma, ta Wiara, Ambicja i Honor
Z uśmiechem na ustach
Powstali, by pamiętać

o Polsce, o Polakach, o Ojczyźnie...

Pierwszy wybuch przerwał ciszę, dramat
Młodzi chłopcy chwycili za broń z nadzieją
Potok łez z nieba z pierwszą krwią na ranach
Wybiła godzina W
Wybiła godzina zero

[czas na nas]

powstaliśmy z chmur, które opadły na ziemię
i stworzyliśmy chmury, których nikt się nie spodziewał
ziarenko w klepsydrze pogania niebieską smugę
umieramy, by żyć
umieramy, bo tak trzeba

na baczność! rozkaz!

ubrani w nadzieję
przebrani w szkarłat
oddziały Charona przygotowane do walki

[czas na nas]

Pierwszy dzień był drugim z siedmiu
Pierwszy dzień był pierwszym w ósmym
Pamięć o nim chowam w sercu
Jeden, dziewięć i dwie czwórki

włożyli ducha w moje serce
i niech tak na zawsze zostanie
musieli tyle przecierpieć
niech żyje wolna Polska! amen!

umarła wraz z nimi
ja się jej nie doczekałem.


brukowana aleja, dosyć dziwni budowniczy
architekci boscy z nieboskiego wnętrza
jeden motyw, jeden kolor

zebrali krew jak tusz i przybrali na sile
odcięli dolną część polskiego serca

brak pomocy...
chaos
żniwa przyszły zbyt wcześnie

[czas na nas]

NA ZAWSZE W NASZYCH SERCACH

[czas na nas]
[czas na nas]
[czas na nas]

opadł kurz jak rosa, mgłą poranną dym
na każdym źdźble zielonym my, już tylko my
ceglany kolor, wszędzie tak go pełno
zniknęła mgła

została tylko ciemność.



poniedziałek, 12 maja 2014

Kryształowa cela

Widzę dwa ślady, ale jedno spojrzenie
Dwa ślady spojrzenia, o którym nic nie wiem
Dwa ślady do nieba? do piekła? już nie wiem
Dwa ślady spojrzenia - ode mnie dla Ciebie

Rzuciłaś granat, spadł z drzewa, rozerwał moje serce
Bo krew jak granat wycieka z niego w każdej literze
W każdym tym słowie blask szkarłatu z tuszu przeżyć
Odhaczyłem kolejną kreską na ścianie płaczu w mojej celi...
Jestem jednym z tych, co są niezwykle zwykli [byłem]
Jeśli dalej jesteś - przyjdź i powiedz [choć na chwilę]
Nurkowałem głębiej od innych [widać] - bezsens
Postawiłem na szali tlen, który produkowało serce
Chciałem wyłowić perłę [niezwykła muszla], koszmar
Chciałem wyłowić perłę
I chyba wreszcie dostrzegłem ten kontrast

Odmierza czas dębowy zegar
Wybija rytm słowika dźwięk
Nikt już tam na mnie nie czeka
To nie jest zwyczajny sen

Prawdopodobieństwo było nikłe, racja,
Pobawiłbym się w geologię, bo tak lubię szlachetność
Szmaragdowe ciepło w szafirowej otchłani
Miałem być twardy jak diament
Ta czerwień krwi gołębiej[...],
Bo oddałem to wszystko dla niej

Gołębie serduszko w okowach rozpaczy
Pompuje krew, brakuje białych krwinek
I możesz nie wiedzieć co to znaczy
Zatracam się w tym wszystkim
I powoli ginę.

niedziela, 11 maja 2014

Będę dalej podążać za marzeniami... -cz.3



 Na karuzeli życia, niczym liść w jesienny, chłodny dzień,
Opadam wciąż, brak żadnych oznak szczęścia,
Nie wiem co mam robić, bo to wszystko jest jak sen,
Kolejny raz wielką krechą coś przekreślam.
Błądzę w labiryncie, od miesięcy wyjść nie mogę,
Ręka w kieszeni poszukuje Twojej nici,
Choć serce złamane, to chciałbym jeszcze trochę
Czuć miłość w sobie, móc się nią zachwycić.
Za oknem mrok przypomina mi o Tobie,
Pierwsze spotkanie, w starym parku ławka,
Płakałaś smutna, bo bliskiej Ci osobie,
Stała się rzecz naprawdę bardzo straszna.
Nie znałem sprawy, lecz drgnęło coś w mym sercu
Podszedłem wtedy, popatrzyłem w oczy,
Stałaś jak ja dziś, na jednym z złych zakrętów,
Jedną z cięższych walk musiałaś właśnie stoczyć.
Bez zbędnych słów przytuliłem mocno Ciebie,
Pełna nadziei odwzajemniłaś uścisk,
To pierwszy raz, gdy znalazłem się w mym niebie,
Minuty ciszy, nie chcieliśmy się puścić.
Te chwile dzisiaj, wzruszająco piękne
Siedząc przed oknem przypominam sobie,
Nie mogę patrzyć już na nasze zdjęcie,
Bo chcę ten rozdział zamknąć w mojej głowie.




sobota, 10 maja 2014

Będę dalej podążać za marzeniami... - cz.2



***

Słyszę głosy w ciemnej głowie, znam porażki gorycz i ból
Odrzucam myśli przykre, trudne, ale one wciąż wracają.
Już wiem, że kiedy pędzę w zapomnieniu nikt nie krzyknie stój,
Bo Ci, dla których warto żyć, w dniu klęski się ukażą.




[...]
-Marcin, synku, zaczekaj! Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało, porozmawiajmy - krzyknęła, łapiąc mnie za rękaw koszuli. Biegłem przed siebie, próbując się od niej uwolnić. Łzy cisnęły mi się do oczu. Przede mną już tylko schody, tylko te cholerne schody dzielą mnie od uwolnienia się od matki. Nie zwracałem uwagi na jej tłumaczenia, nie tym razem. Szanowałem ją, była moim autorytetem, ale dzisiaj przesadziła. Trafiła w czuły punkt, trochę nieumyślnie, ale to zrobiła. Jak ona mogła to powiedzieć?! Nie chciała odejść, więc nie miałem wyboru. Zatrzymałem się nagle i dokonałem szybkiego zwrotu, czym była dość zaskoczona, bo odbiła się od mojego torsu jak od ściany. Całą moją złość, irytację, ból i żal wyładowałem na tej niczemu winnej kobiecie, którą przecież tak bardzo kochałem i nigdy nie chciałem skrzywdzić.
-Zostaw mnie w spokoju, rozumiesz?! Nie potrzeba mi twoich kretyńskich morałów, już nigdy więcej, nigdy! Pewnie nawet nie wiesz, jak potrafisz wszystko spieprzyć, uderzyć akurat tam, gdzie najbardziej boli. Byłem już tak blisko, tak blisko... Nie chcę cię już znać, słyszysz?!
Czułem, że mój głos, pełen bólu i cierpienia, słychać nie tylko w domu, ale i na całej ulicy. Zalany łzami wpadłem do pokoju i zamknąłem drzwi na klucz, opierając się o nie plecami. Oddychałem ciężko, acz miarowo i spokojnie - potrzebowałem wytchnienia. Zsunąłem się na ziemię i próbowałem opanować płacz, ale nie mogłem w żaden sposób zaradzić strumieniowi żalu, który spływał z mojej twarzy. Dopiero pięć minut później usłyszałem odgłos kroków. Pewnie zabolały ją słowa, które niesprawiedliwie rzuciłem prosto w jej serce, skoro stała w bezruchu tyle czasu. Żałowałem tego wybuchu, ale przeszłości nie zmienię. Muszę sobie poradzić z życiem, choć najchętniej dokonałbym najprostszego wyboru. Nieeee, nie będę tchórzem. Za dużo przeszedłem, by to tak po prostu skończyć. Blisko godzinę zajęło mi doprowadzenie się do stanu używalności. Wstałem i malutkimi kroczkami podreptałem w kierunku biurka. Przylecieliśmy wczoraj, nawet nie zdążyłem się jeszcze dokładnie rozejrzeć. Miałem zostać tu do końca wakacji, toteż zabrałem ze sobą większość moich rzeczy osobistych. Cały dzisiejszy dzień spędziłem z ojcem, więc dopiero teraz zauważyłem, że mama zdążyła mnie już rozpakować. Usiadłem na krześle i jednym spojrzeniem przeczesałem cały pokój. Mój wzrok zatrzymał się na stoliku nocnym, a dokładniej na rzeczy, która się na nim znajdowała. Kto postawił tutaj to zdjęcie?! Nie zabierałem go ze sobą, na pewno... Kochana mamusia, taaaaaaak. Przecież dopiero co dowiedziałem się, jaki ma pogląd na tą sprawę. Wszystko było jasne. Jeszcze kilka minut wcześniej wstałbym i wyrzucił je przez okno, ale teraz jestem zbyt wyczerpany. I psychicznie, i fizycznie. Szukałem ukojenia, patrząc na słońce zachodzące za horyzontem. Potrzebuję wyrzucić z siebie to wszystko, jak najszybciej, jak najpilniej, jak najmniej boleśnie dla mnie i osób trzecich. Mój wzrok padł na notes, znajdujący się tuż obok prawej ręki.
-Tak, to jedyny sposób - powiedziałem cicho do siebie, po czym sięgnąłem po pióro i zacząłem pisać:

Pomarańczowa poświata przebija się przez szczyty gór do mego serca,
Mętna tafla szkła w oknie ukazuje odbicie człowieka upadłego,
Poległem w jednej z większych walk, ale choć chciałbym myśleć przestać,
To z każdym kolejnym słowem i uczynkiem przybliżam się do złego



-Nie, nie mogę! To wszystko jest zbyt trudne... 
[...]


Gdzie sens?

Schodami w górę, zjeżdżając po poręczy
Po spiralnej drodze chcę iść prosto przed siebie
Schodami w górę, ten sam, nie najważniejszy
Po spiralnej drodze - jak długo? nie wiem

Gram w fortuną w kości
Los dokłada trzy grosze
Fortuna kołem się toczy
Przegrałem...
czy się jeszcze podniosę?

Byłem dwa razy w sobie
Byłem też kilka na zewnątrz
Już wiem w czym leży problem

Piekło, przeszłość, ciemność
Wiesz co?
Myślę, że teraz
Już mi całkiem wszystko jedno

Będę dalej podążać za marzeniami... -cz.1





Świst strzały, cień w mroku i przebite serce,
Zmierzch czasów, zmierzch uczuć i powrót z snu na jawie,
Tęsknota, czułości, chęć zdobycia czegoś więcej,
Amor rzeczywistości zwyciężył? Jeszcze się okaże.




Ostatni dzień ferii. Wynurzyłem się dość ślamazarnie spod kołdry, patrząc nieco przymglonym wzrokiem na zegarek. Nie wiem, co za przekleństwo kazało mi się zbudzić o siódmej rano w niedzielę, ale nic na to nie poradzę. I tak już nie zasnę, więc równie dobrze mogę wstać i trochę się ogarnąć przed jutrzejszym powrotem do nudnej rzeczywistości szkolnej. Książki i zeszyty leżały wszędzie, począwszy od oczywistych miejsc, takich jak podłoga czy wszelkiego rodzaju szafki i stoły, a kończywszy na dość abstrakcyjnych, jak np. kosz z brudnymi ciuchami, czy pudełko po pizzy, w którym znalazłem mój piórnik. Co gorsza, znajdowały się w nim resztki jedzenia. Nie wiem, kiedy tornado przeszło przez mój pokój, ale musiało się to stać całkiem niedawno, bo do tej pory nie zauważyłem, że żyję w takim chlewie. No cóż, i tak nie mam nic lepszego do roboty, bo rodzice wstaną najwcześniej o dziewiątej, a sprzątanie takiego metrażu zajmie mi przynajmniej połowę tego czasu. Trochę przeraziła mnie wizja pracy, jaką mam do wykonania, ale raz się żyje. Jeśli ja nie dam rady, to kto da? Ubrałem luźne, stare dresy i brudny t-shirt, a mój strój roboczy dopełniał maminy fartuszek w kwiatki i lateksowe rękawiczki. Wygrzebałem jeszcze tylko smartfona spod poduszki, bo bawiłem się nim przed snem i byłem gotowy do wykonania zadania. Słuchawki w uszach, Tallib na głośnikach. Let's do it. Powycierałem kurze, odkurzyłem dywan, wyrzuciłem śmieci i pościeliłem łóżko. Kropelki potu zaczęły miarowo pojawiać się na moim czole, a wykonałem dopiero połowę pracy. Mój początkowy zapał minął, więc wszystko zaczęło mi się dłużyć. Dlatego też skończyłem dopiero kilka minut po dziesiątej, padając z wycieńczenia na łóżko. Zmorzył mnie lekki, łagodzący ból sen, który przerwała mama, wparowując do pokoju z tacą ze śniadaniem. Nie wiem co jej się stało, nigdy tego nie robiła. Pewnie chciała mi umilić ostatni dzień laby. Nie powiem, ucieszyłem się, a gdy z zaskoczeniem skomentowała rezultaty mojej porannej nudy, poczułem dumę. Zadanie domowe? No, przydałoby się jakieś zrobić. Jestem zdolny, nieskromnie mówiąc, ale strasznie leniwy. Matma, polski, biologia.. Poszło nawet szybko, mogę w końcu w spokoju zatracić się w wirtualnym świecie, ten ostatni raz. Malutkie przerwy na obiad, kolację i toaletę i minął kolejny dzień tych ferii, nudnych ferii. Zero wyjazdów, zero zabawy, ciągła monotonia... Ale to mi nie przeszkadzało, mogłem w spokoju odpocząć od szkolnego zgiełku. Najbardziej przerażała mnie rzeczywistość przestawienia wewnętrznego zegara. Mój organizm nie jest przygotowany na brutalną pobudkę o 6:30 każdego ranka, tak więc pierwszy tydzień będzie męką. Nawet nie zauważyłem, jak mrok spowił świat za oknem. Spojrzenie w prawy dolny róg ekranu komputera wyrwało mnie z letargu. Minęła dziesiąta, pora się położyć. Moje powieki powoli opadły na dół, gdy tylko głowa znalazła się na poduszce. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak szybko zasnąłem, zazwyczaj mam z tym kłopoty. Przynajmniej pozwoliło mi to w miarę normalnie wygramolić się z łóżka po usłyszeniu dźwięku budzika. Co by tu dzisiaj ubrać? Jasnoniebieskie Wranglery i taka sama koszula z House'a, ale wielodcieniowa? Taaaaak, to będzie odpowiedni zestaw. Mimo wszystko ucieszył mnie powrót do szkoły. Trochę stęskniłem się za znajomymi i fajnie będzie ich znowu zobaczyć. Krótka podróż na przystanek, radosna wrzawa w autobusie i oto jestem. Liceum moje kochane, nadchodzę! Miło było patrzeć na te wszystkie roześmiane twarze. Zostawiłem kurtkę w szatni i od razu ruszyłem w kierunku sali lekcyjnej. Otworzyłem uchylone drzwi i przywitałem się z wszystkimi znajdującymi tam osobami. Ahh, moja klasa. Lepszej sobie wymarzyć nie mogłem. Trzydzieści jeden osób, w tym dwadzieścia pięć dziewczyn. Różne typy osobowości i różne charaktery, ale wszyscy razem tworzymy naprawdę zgraną całość. Uśmiechy, komplementy, wrażenia z ferii. Kilka grupek rozmawiało w swoim dobrze znanym gronie, kiedy zadzwonił dzwonek. Minutę później do klasy weszła nasza wychowawczyni.
-Kochani, miło mi was widzieć, tutaj, po tej krótkiej przerwie, radosnych i gotowych do ciężkiej pracy. Tak się zdarzyło, że mam również małą niespodziankę.
Wygłosiła tą krótką przemowę stojąc w drzwiach. Kończąc ostatnie zdanie, prawie niezauważalnym gestem przywołała do siebie kogoś z korytarza.
-Moi drodzy, chciałabym wam przedstawić nową koleżankę...


czwartek, 8 maja 2014

Będę dalej podążać za marzeniami... - prolog



Dwie łzy na policzkach, w oczach tafla cierpień,
Żałosna istota, cień człowieka, nocna mara,
Ostra walka wewnętrzna między umysłem a sercem,
Przeżyć chwile ciężkie, a winnych ukarać...

[...]Spojrzałem za okno. Księżyc jasną poświatą oświetlał pobliskie wzgórza, nadając tej nieludzkiej dla mnie porze niepowtarzalny klimat, a kanonada gwiazd zdawała się jakby walczyć o wzrok każdego człowieka w tej części świata. Była trzecia nad ranem. Już dawno powinienem spać, a wpatruję się pełen życia w niebo, szukając odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Dziwne zachowanie, bynajmniej. Ostatnimi czasy wydarzyło się wiele, zbyt wiele, by to tak po prostu zostawić. Schować głęboko w sercu i odrzucić w niepamięć? Dawniej tak właśnie bym zrobił, ale nie teraz, oj niee. Byłem zbyt łagodny, zbyt miękki, troskliwy. Zgubiło mnie moje wewnętrzne ciepło, ale dziś wszystko ulega zmianie. Czara goryczy się przelała, wyniszczając mnie od środka. Pora wyciągnąć wnioski i zastanowić nad swoim nędznym życiem. W ten lipcowy poranek, tutaj, w Szkocji, wspominając ostatnie miesiące z łzami na policzkach, postanawiam zrobić w końcu coś dla siebie. Nie chcę znowu kierować się odczuciami innych, już nigdy więcej, nigdy. Świat nabiera barw, a główną rolę w najnowszym spektaklu otrzymała moja skromna osoba. Scenariusz napisze życie, a jak to się wszystko potoczy? Tego mogę się tylko domyślać...
[...]