czwartek, 24 września 2015

to emocje, które schowałem dla Ciebie 2

nie wiem jak mam Ci powiedzieć dziś
że oddam wszystko za parę wspólnych dni
za każdy moment z Tobą, wspólny oddech
chcę, by gwiazdy na niebie zagrały nam nasz koncert
nie chcę zapomnieć, chcę tam wrócić
przejść o brzasku ponad słowami tych ludzi
tych głupich artystów w teatrze lalek
za sznurki trzymać życie, nie fatamorganę
chcę kochać sekundy, pławić się w minutach
chcę ukraść nam czas, by na zawsze być tutaj
chcę porwać tam Ciebie, podarować przestrzeń
gdzie miejsce na serce, coś więcej i szczęście
po pierwsze, nic więcej
bo jesteś moim powietrzem.

po pierwsze może jeszcze z sensem
po drugie już chyba przekleństwem
po trzecie nie ma tu już nic
po czwarte bardzo chciałem z Tobą żyć
po piąte może to i dobrze
bo po szóste mogłoby być końcem
gdzie po siódme lecą jeszcze łzy
gdy po ósme rentgen serca - Ty
po dziewiąte to już chyba tylko ciemność we mnie
zgasło słońce po dziesiąte
po dziesiąte tylko cierpię.  

to emocje, które schowałem dla Ciebie

uczyłem się pływać na łzach nieszczęścia
i trochę to dziwne
że wystarczyło jedne spojrzenie
by wydobyć mnie spod tafli wody

czerwień pokrywała usta
bursztynem oczu zalewając dzikie plaże
których nikt nie odważył się oswoić

jednym dotknięciem zmieniał się świat
i nawet zapach był inny
bo pełen nadziei na lepsze jutro

fale zweryfikowały wszystko
wciągając mnie w głębiny
bym nabierał wody w usta
w najważniejszych momentach

i tak umykają setki słów
wraz z każdą kolejną pełnią
dziesiątki razy
życie uderzało mnie w twarz

uczucia swawolnie obijają się
o skały, tak bardzo rzeczywiste
że patrząc w gwiazdy
chciałem tam schować
to co miałem najcenniejsze

to, co nigdy nie ujrzało światła dnia
i chyba już go nigdy nie doświadczy.

środa, 16 września 2015

to chyba wojna

Będę żołnierzem u bram
chcę walczyć za bezsens
na kartkach, znów bezsens
bo jak mogę być żołnierzem
gdy kulą trafiam tylko w swe serce

ubrudzę się pyłem
kłamałem, znów tusz tu
i nie wiem czy żyję
czy znowu tuż, tuż
ta miłość niemiłość
mnie już tu zabije

myślą przeżyłem
że umarł, nie wróci
a jednak wciąż żyję
bo nawet przez chwilę
nigdy nie chciałem
jej z serca wyrzucić

będę żołnierzem
bo bronię terenu
choć nawet mój nie jest
i nawet bez tlenu
gdy skoczę w nadzieję
bez wiary za wiarę
i tak nic nie zmienię.

środa, 9 września 2015

jezioro samotnia

duszę się
oddychając tym samym powietrzem co oni
brak mi tlenu
by rozkwitnąć w pełnej krasie
w miejscu
gdzie słońce jest tylko dla wybranych
a ja stoję na samym końcu kolejki

nie wiedzą dlaczego odpływam
i nawet nie wiedzą gdzie
wypłynę?
tylko tam mam skrzela
które potrafią to wszystko przefiltrować

tam gdzie wiatr gra ciche melodie
prowadząc mnie po bezkresach
zachodów słońca
na które tak pięknie jest patrzeć

tam gdzie księżyc oświetla gwiazdy
które spadają tylko dla mnie
spełniając ich marzenia
moim jednym pragnieniem

tam gdzie płomienie rozpalają zmysły
pozwalając wierzyć
w tę jedną, jedyną
którą ktoś wymarzy tylko dla mnie

tam gdzie woda gasi pragnienie
które zabija całość
fale przypływów
wydostają mnie z odmętów

podnoszę się z kolan
już chyba nikt mnie tutaj nie pozna
przybiłem przy sercu tabliczkę
ZAKAZ WSTĘPU,
PRYWATNE JEZIORO SAMOTNIA.

antykwariat

kupiłem starą szafkę
bo musiałem w końcu poukładać na półkach
garść niezałatwionych spraw
kilka pragnień i marzeń
trochę smutku
i resztkę nadziei

pod warstwą stęchłego kurzu
odnalazłem list
pisany latami na wspomnieniach
piórem z serca feniksa

z pierwszej szuflady wyciągnąłem
kilka łez
schowanych szczelnie
między nowymi dziecięcymi ubrankami

druga skrywała starą różę
brzydką
ale w bardzo dobrym stanie
ktoś się o nią mocno troszczył
najważniejsze jest przecież niewidoczne dla oczu

z trzeciej wystawały resztki fotografii
których nie zdławił pożar starej miłości
przykrył je dzielnie
mały pluszowy miś
którego ktoś oswoił
tworząc bardzo mocne więzy

połamane szkiełko w czwartej
biedni romantycy
biedny mały książę
biedny ja
wśród tylu niebijących serc
już nie byliśmy w stanie patrzeć
na to
co kiedyś oswoiliśmy.

nieznajoma

przyszła w nocy z uśmiechem na ustach
ubrana w nadzieję, której tu od dawna deficyt
posprzątała, roztaczając woń
nawet coś poukładała
a potem otworzyła okno
i wyskoczyła
układając wargi w ten sam uśmiech

wybiegłem z mieszkania
choć nie potrafiłem znaleźć właściwych drzwi
na schodach rozpychałem się
między szarą masą
której przed momentem byłem częscią

wyważając je po tylu latach
miałem nadzieję
zobaczyć krew
uratować ją
a dostrzegłem tam tylko
ten sam ironiczny uśmiech

ciężko jest mi teraz wrócić
niezauważonym
bo otworzyłem zbyt wiele drzwi
zrzucając ze schodów niespełnione marzenia
o których śniłem w nocy
kiedy się znów zjawiła
razem z tym cholernym uśmiechem.

niebanalna geometria

zgasło światło, co otula mrok
uliczkami miasta płyną łzy
w tamtą stronę zrobiłem krok
na skrzyżowaniu stałaś Ty

pamiętam zbyt dobrze a nie chcę
bo po co się taplać w nieszczęściu?
myślałem, że znajdę tam szczęście
znalazłem się w innym miejscu

kupiłem mieszkanie z balkonem
zamknąłem na cztery spusty
wmówiłem sobie, że koniec
do dzisiaj dom stoi pusty

zamknąłem się w środku od środka
lecz zapomniałem o oknie
niełatwo jest się tam dostać
gdy spędza się życie samotnie

dziesiąte piętro w wieżowcu
a jednak ktoś puka w szybę
lecz i tak koniec końców
nie było to wtedy prawdziwe

zamknięty od środka w środku
otworzyłem na oścież okno
bo przecież w środka ośrodku
trzeba potwierdzić je kropką

leciałem tak dziesięć pięter
pewnie spytacie się po co
spadłem do środka na miejsce
skąd wyruszyłem dziś nocą.

problem ścian

w jedną sekundę zburzyłem ścianę
którą budowałem kilka lat

kilka lat burzyłem ścianę
którą zbudowałem w jedną sekundę

tak to już jest z tymi ścianami
które z własnej woli zbudowaliśmy
bez żadnego planu
z bardzo trwałego materiału

i szkoda tylko, że czasem tych sił brak
żeby tak zniszczyć te niepotrzebne ściany
i zostawić tylko jedną, nośną
którą zburzyć może tylko
zbyt mocne bicie serca.

zaginiony okręt

gdzieś za szarym horyzontem
wśród wspomnień oceanu
dryfuje zapomniany okręt

szuka przystani
ale nikt nie chce mu oświetlić drogi
wszystkie latarnie dla niego zgasły
już jakiś czas temu

ludzie próbują przekrzyczeć
odgłosy orkiestry
która od kilku miesięcy gra swój koncert
mimo braku światła

na samym środku
w epicentrum zdarzeń
tonie
przykryty cieniem człowieka.

wtorek, 1 września 2015

puste mieszkanie

mieszkanie jest wiecznie puste
choć tyle w nim energii
spłowiałe marzenia zastępują kurz
chowając się po wszystkich kątach
gdzie umarła już nadzieja
z tęsknoty
za światłem, które nie może przebić się przez rolety
od paru miesięcy

mieszkanie jest wiecznie puste
choć tyle w nim uśmiechu
idealnie współgra z kolorem ścian
pokrytych szarym kurzem
a przecież kiedyś malowałem je na zielono...

mieszkanie jest wiecznie puste
choć tyle w nim osób bez przerwy
chyba potrzebują okulisty
bo nie potrafią zauważyć, że mieszkaniec jest
zbyt normalny
zbyt idealny
o ironio

mieszkanie jest wiecznie puste
choć siedzę tam dzień w dzień
to z każdą godziną
robi się w nim coraz mniej miejsca
i już nie wiem czy to łzy
czy znowu sąsiad z góry zapomniał zakręcić kurki z wodą

mieszkanie jest wiecznie puste
choć jest w nim pewien chłopak
który otwiera drzwi na oścież
bo dusi się tym kurzem

mieszkanie jest wiecznie puste
choć co chwila ktoś do niego wchodzi
czasem nawet zostawi kartkę, że był
szkoda  tylko, że zapomni się podpisać
trochę nabroi
ale to nie szkodzi
drzwi przecież były otwarte

mieszkanie jest wiecznie puste
choć było w nim tyle miłości
tyle ciepła
tyle chłodu
i był też pewien chłopak, alergik
cały pokryty kurzem
którego nikt tam nie zauważył.

szklane wspomnienia

uciekłem w zaułek uśmiechu ukryty w labiryncie odcieni miłości
jedna róża była wskazówką, której nie powstydziłby się żaden znak
wśród alejek grzechu znalazłem karty, krupier rzucił kości
postawiłem znów na siódmą, z talii wypadł as, wygrał czas. PAS.


kartonowi ludzie popędzili znów przed siebie, razem ze mną
papierowe serce porwał wiatr ot tak, przyznaj
brak im słów, by powiedzieć szczerze czym jest piękno
wyciągają ręce łapiąc krzak - zniknął ślad, co przecież był w nas


na jednej wśród miliona planet, tylko tam urośnie
wśród ludzi - samotny, ciężko jest oswoić
w tym całym gąszczu zdarzeń gwiazdy dają koncert
zaginął ślad po nas
znalazłeś ślad po nim


gdzie zabłądził nikt nie wie
wie, że zbłądził tylko on
niby nic się nie stało
skończ to wreszcie, skończ


to byłem chyba ja, ten ktoś
zgubiłem się tu chyba gdzieś
kochanką moją dalej noc
mym przyjacielem ciągle sen.