przyszła w nocy z uśmiechem na ustach
ubrana w nadzieję, której tu od dawna deficyt
posprzątała, roztaczając woń
nawet coś poukładała
a potem otworzyła okno
i wyskoczyła
układając wargi w ten sam uśmiech
wybiegłem z mieszkania
choć nie potrafiłem znaleźć właściwych drzwi
na schodach rozpychałem się
między szarą masą
której przed momentem byłem częscią
wyważając je po tylu latach
miałem nadzieję
zobaczyć krew
uratować ją
a dostrzegłem tam tylko
ten sam ironiczny uśmiech
ciężko jest mi teraz wrócić
niezauważonym
bo otworzyłem zbyt wiele drzwi
zrzucając ze schodów niespełnione marzenia
o których śniłem w nocy
kiedy się znów zjawiła
razem z tym cholernym uśmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz