wtorek, 28 lipca 2015

biało-czerwone niebo

schowali w kieszeń marzenia
stawali na baczność w rytm serca
cena była wielka, zbyt wielka
już zawsze będę pamiętać
powstańczy dzień
ten pierwszy dzień sierpnia

otworzyły się chmury
zagrzmiały gromy tylko dla nich
niejedna łza dotknęła nieba
odleciał młody czyżyk, dzwon zamilkł
NIECH ŻYJE POLSKA!
zachowałam się jak trzeba.

spływała krew jak rzeka
na gruzach marzeń upadały mosty
sami przeskoczyli przepaść
wśród tych słów ostrych, dorośnij dziecko
nie ma na co czekać
rozpętało się w końcu piekło
zostało na zawsze w sercach

przyszedł rozkaz, baczność
wybiła godzina prawdy dzieci
gdzieś rozbłysło światło
mamo, te tajne komplety...
idziemy walczyć mamo!
dla Ciebie
idziemy dla tej ziemi.

świst kul
rozbłyskiem dział, niewinną krwią
biało-czerwone niebo
trzymałem dłoń, widząc strach w oczach
powiedzcie, że nie chciałem
powiedzcie, że ją kocham

dwie matki zalały się łzami
pękło niebo z żalu ojca
sześćdziesiąt trzy dni chwały
za Polskę dla Polski
od początku do końca.

co dalej?

wciąż pytam
nikt nie zna odpowiedzi

szukałem wśród liter
zgubiłem ślad

wśród emocji
poległem

obok sensu
przeszedłem obojętnie

walcząc
widziałem białą flagę

to dziwne
bo trzymałem ją w moich dłoniach

i nikt już nie spyta
gdzie jestem i gdzie będę

byłem gdzieś
tak po prostu

ale wciąż nie wiem
po co.

my

Pokaż mi skrzydła, bym odleciał dziś
Strzępy marzeń uciekły wraz z powietrzem
I do ostatnich chwil będę z całych sił
błagał ich, by pozwolili mi raz jeszcze
spojrzeć w tył nim opadną powieki nam,
zgaśnie światło, ukryta nadzieja
tli się w złocie jak największy skarb,
jednym spojrzeniem swym całego mnie rozbiera, tam
brak całości w resztkach sensu,
ideały układają się w bezsens znów, jak
parę kropel podczas biegu
upadam na ziemię, padają setki słów w nas.
Rzuciłem kamieniem,
odkryłem blizny, krwawi przeszłość w nich,
jednym spojrzeniem przed siebie
oddałem w zastaw sny, poznałem smak miłości, my
więźniowie wolności
zakuci w kajdany, związani jednym mięśniem i
choć wcale niepodobni,
skazani na litość, w rytm której bije serce ich


Ubyła kolejna kartka
w dzienniku pełnym uczuć,
plamami tuszu zakląłem miłość w nich
z otchłani bruku
liczyłem na palcach
zaklęte słowo, obraz, myśl.
Oddałem szkic,
by uformować całość
niewiele mi zostało, obraz prysł
te jedno słowo, ciągle za mało
te dwie litery o nas
skonam
MY.

Loterie są głupie

z całą tą swoją loteryjnością
loterie są głupie
dają nadzieję
zabierając ją z serca
gdzie już nie dochodzi
wir pełen rozczarowań

rachunkiem prawdopodobieństwa
uderzają w twarz i zamykają usta
wywracają świat
trzymając życie w ryzach

bez sił do krzyku
wśród potoku liter
utkanych przez rzeczywistość
chcę stanąć w końcu na nogi
podcinany beznamiętnie
przez loterię
jaką jest życie

nie lubię loterii.