piątek, 28 listopada 2014

Diament z myśli, przestań mówić

ak mam się uśmiechać, kiedy w środku krwawię?
jedno słowo, daj rozdmuchać zamieć, a więc
teraz, tutaj, diament z myśli, przestań mówić..
chciałem szmaragd widząc szafir, znowu został tylko rubin
mówisz kupić mogłem za gram talent wczoraj
czemu dzisiaj, skoro jest już inne jutro przecież
kreską myśli na tym płótnie przedstawiłem obraz
waga zbiła szalę w słowa odciskając zdania piętnem
mi, poecie, coś nie wyszło, ars moriendi pod poszewką
góry nazbyt wielkie w świecie, gdzie karmiony fałszem żyję
kto poetą, a artystą? Weź dualizm połącz w jedność
odjąć musisz wykładniki, wyjdzie na wierzch co przykryłem
roztrzaskane szyby w oknach, spływa magma do studzienek
chciałem poddać, bo erupcja dzisiaj coś jak magna carta
stoję w lustrze, jeden król tam, co wskazuje mi na Ciebie
pierwsza karta znów ostatnia, dał ją królik tylko w żartach...


potem stanę tam tuż obok, powiem coś tam o czymkolwiek
ponoć zwolnię lecąc w chmurach, uwikłany znów w marzenia
łapiąc w garści kilka sekund, których nie chcę sprzedać Tobie
utnę skrzydła nad przepaścią, przychylając ziemi nieba
nie ma nic już w pełni we mnie, czarno-białe trzy obrazy
gram w warcaby sam ze sobą, skoczek skacze tam gdzie dawniej
odebrałem prawdzie zawiść, mając absurd dawno za nic
jedno słowo kiedyś prawdą, resztki zdania dziś pół-żartem
mówię sobie: znajdziesz w końcu obraz pełen jej ekspresji
myślę sobie, że już dawno farbą wady te przykryłem
mówią do mnie: tamto bagno to już dawno mogłeś skreślić
myślę znowu: kiedyś żyłem, teraz pewnie też przeżyje
liczę chwile, mając w myśli zapach marzeń i ułudy
znów liczydło przestarzałe, chyba tracę resztki wiary
w labiryncie pełnym wrażeń - wczoraj chciałem się tam zgubić
wziąłem za nic, dałem za nic - zbędne słowa, wszystko na nic...


kupię skarby najwspanialsze, łańcuch pereł zdobi szyję
sprzedam w garści czystą prawdę, skryłem pod nią resztki sensu
chciałem zawsze wbrew nieszczęściu kupić w jedną stronę bilet
tracę drobne w jedną chwilę, wagon się na szczęście zepsuł...




Kardiogram

pójdę przez ciernie i obudzę się o brzasku
wytyczyłem aleję wzdłuż brukowanych ulic
kardiogram liczy głosy
jeden najważniejszy
przedzielone jarzmo na pół
upadło
czerwienią kart
nieważny głos
wśród milionów innych
tylko on miał rację bytu


podpaliłem scenariusz, który wypaczył tę scenę
uderzyłem w twarz los, chcąc walczyć o poddanie
dźgnąłem scenarystę po raz pierwszy
absurdalny paradoks
bo w didaskaliach
ukryłem całą prawdę
a w głównym akcie
przysłoniło je niedopowiedzenie


krwawię
ugodzony własnym ostrzem
uczucie słów
kanałem labiryntu
rozpadło się na pół
po raz... [...]
lecąc w dół
i znów odciskając piętno
tam
gdzie nie było na nie miejsca

łódka odbijała się od karminowych ścian
próbując łatać co możliwe
wystarczyła tylko jedna łza
by zmienić brzeg nurtem liter


już tylko huk
i dym i krew, brak blizny

ten chory huk, piekielny huk
przystani nie doświadczę nigdy.