sobota, 10 maja 2014

Będę dalej podążać za marzeniami... -cz.1





Świst strzały, cień w mroku i przebite serce,
Zmierzch czasów, zmierzch uczuć i powrót z snu na jawie,
Tęsknota, czułości, chęć zdobycia czegoś więcej,
Amor rzeczywistości zwyciężył? Jeszcze się okaże.




Ostatni dzień ferii. Wynurzyłem się dość ślamazarnie spod kołdry, patrząc nieco przymglonym wzrokiem na zegarek. Nie wiem, co za przekleństwo kazało mi się zbudzić o siódmej rano w niedzielę, ale nic na to nie poradzę. I tak już nie zasnę, więc równie dobrze mogę wstać i trochę się ogarnąć przed jutrzejszym powrotem do nudnej rzeczywistości szkolnej. Książki i zeszyty leżały wszędzie, począwszy od oczywistych miejsc, takich jak podłoga czy wszelkiego rodzaju szafki i stoły, a kończywszy na dość abstrakcyjnych, jak np. kosz z brudnymi ciuchami, czy pudełko po pizzy, w którym znalazłem mój piórnik. Co gorsza, znajdowały się w nim resztki jedzenia. Nie wiem, kiedy tornado przeszło przez mój pokój, ale musiało się to stać całkiem niedawno, bo do tej pory nie zauważyłem, że żyję w takim chlewie. No cóż, i tak nie mam nic lepszego do roboty, bo rodzice wstaną najwcześniej o dziewiątej, a sprzątanie takiego metrażu zajmie mi przynajmniej połowę tego czasu. Trochę przeraziła mnie wizja pracy, jaką mam do wykonania, ale raz się żyje. Jeśli ja nie dam rady, to kto da? Ubrałem luźne, stare dresy i brudny t-shirt, a mój strój roboczy dopełniał maminy fartuszek w kwiatki i lateksowe rękawiczki. Wygrzebałem jeszcze tylko smartfona spod poduszki, bo bawiłem się nim przed snem i byłem gotowy do wykonania zadania. Słuchawki w uszach, Tallib na głośnikach. Let's do it. Powycierałem kurze, odkurzyłem dywan, wyrzuciłem śmieci i pościeliłem łóżko. Kropelki potu zaczęły miarowo pojawiać się na moim czole, a wykonałem dopiero połowę pracy. Mój początkowy zapał minął, więc wszystko zaczęło mi się dłużyć. Dlatego też skończyłem dopiero kilka minut po dziesiątej, padając z wycieńczenia na łóżko. Zmorzył mnie lekki, łagodzący ból sen, który przerwała mama, wparowując do pokoju z tacą ze śniadaniem. Nie wiem co jej się stało, nigdy tego nie robiła. Pewnie chciała mi umilić ostatni dzień laby. Nie powiem, ucieszyłem się, a gdy z zaskoczeniem skomentowała rezultaty mojej porannej nudy, poczułem dumę. Zadanie domowe? No, przydałoby się jakieś zrobić. Jestem zdolny, nieskromnie mówiąc, ale strasznie leniwy. Matma, polski, biologia.. Poszło nawet szybko, mogę w końcu w spokoju zatracić się w wirtualnym świecie, ten ostatni raz. Malutkie przerwy na obiad, kolację i toaletę i minął kolejny dzień tych ferii, nudnych ferii. Zero wyjazdów, zero zabawy, ciągła monotonia... Ale to mi nie przeszkadzało, mogłem w spokoju odpocząć od szkolnego zgiełku. Najbardziej przerażała mnie rzeczywistość przestawienia wewnętrznego zegara. Mój organizm nie jest przygotowany na brutalną pobudkę o 6:30 każdego ranka, tak więc pierwszy tydzień będzie męką. Nawet nie zauważyłem, jak mrok spowił świat za oknem. Spojrzenie w prawy dolny róg ekranu komputera wyrwało mnie z letargu. Minęła dziesiąta, pora się położyć. Moje powieki powoli opadły na dół, gdy tylko głowa znalazła się na poduszce. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak szybko zasnąłem, zazwyczaj mam z tym kłopoty. Przynajmniej pozwoliło mi to w miarę normalnie wygramolić się z łóżka po usłyszeniu dźwięku budzika. Co by tu dzisiaj ubrać? Jasnoniebieskie Wranglery i taka sama koszula z House'a, ale wielodcieniowa? Taaaaak, to będzie odpowiedni zestaw. Mimo wszystko ucieszył mnie powrót do szkoły. Trochę stęskniłem się za znajomymi i fajnie będzie ich znowu zobaczyć. Krótka podróż na przystanek, radosna wrzawa w autobusie i oto jestem. Liceum moje kochane, nadchodzę! Miło było patrzeć na te wszystkie roześmiane twarze. Zostawiłem kurtkę w szatni i od razu ruszyłem w kierunku sali lekcyjnej. Otworzyłem uchylone drzwi i przywitałem się z wszystkimi znajdującymi tam osobami. Ahh, moja klasa. Lepszej sobie wymarzyć nie mogłem. Trzydzieści jeden osób, w tym dwadzieścia pięć dziewczyn. Różne typy osobowości i różne charaktery, ale wszyscy razem tworzymy naprawdę zgraną całość. Uśmiechy, komplementy, wrażenia z ferii. Kilka grupek rozmawiało w swoim dobrze znanym gronie, kiedy zadzwonił dzwonek. Minutę później do klasy weszła nasza wychowawczyni.
-Kochani, miło mi was widzieć, tutaj, po tej krótkiej przerwie, radosnych i gotowych do ciężkiej pracy. Tak się zdarzyło, że mam również małą niespodziankę.
Wygłosiła tą krótką przemowę stojąc w drzwiach. Kończąc ostatnie zdanie, prawie niezauważalnym gestem przywołała do siebie kogoś z korytarza.
-Moi drodzy, chciałabym wam przedstawić nową koleżankę...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz