sobota, 22 marca 2014

U bram Tartaru

Zaniedbałem trochę lirykę, to ta rana na mym sercu
Bo zamiast siedzieć z słownikiem wolę literować piewców
Przeżyłem zatrucie ołowiem, przeżyłem stalowe ostrze
I przez blizny na aorcie wiem, że już dawno dorosłem...

Zostałem sam, jak zawsze zresztą w trudnych chwilach
Przeklinam przeszłość, którą przyszło mi wspominać
Na marginesie kartki zostawiam ślady, tracę rozum
Tusz wycieka z serca, szkarłat królem wśród kolorów.
Tęcza barw oświetla drogę, spójrz ze mną na księżyc
Bo są jeszcze marzenia, które tak bardzo chcę spełnić
I odnaleźć szczęście w tym wielkim gąszczu zdarzeń,
Spojrzałem za siebie, bo chciałem być jej znakiem.
Nie będę śpiewał z rozpaczy, nie mam talentu Orfea
I choćbym poruszył niebo, nikt tego nie docenia
Litery składają się w słowa, każda pochodzi z serca
I chciałbym przestać płakać, ale nie mogę Ci obiecać,
Że zmienię siebie na lepsze, to trudne, bardzo ciężkie
Przeszedłem Dantejskie Piekło i nie chcę znów tak cierpieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz