wtorek, 17 lutego 2015

Karmieni nadzieją

Karmieni nadzieją, tuczeni na rzeź od dawna
W pół słowa zwabieni w miejsce modłów z głównego frontu
Nie chciałem im kazać, karać ich za dziwactwa
Po prostu zamknąłem paragraf
Prowadząc żałobny kondukt

Zawiązałem linę, która oplotła mnie z nimi aż po koniec końców
Z zachwytu upadłem na ziemię, ciągnąc całą resztę jak kamień w wodę
Kostka domina popchała kolejne i znów wszystko od początku
Pokonuję każdą przeszkodę na torze pełnym masek i złudzeń
Nie skończyłem rzeźbić krzyża, zrozum w końcu
Była pierwszą z kobiet, która zawładnęła królem...

Byłem tam gdzie jesteś, bo byt przeszły w przyszłość zmieniam
Jestem tam gdzie jestem, by dać w zastaw marzenia (za Ciebie)
Nic nie zmienię w kilka sekund, czas ucieka w rytmie przeżyć
Dwoje ludzi, garść oddechów
Dwoje ludzi - jeden rzemyk

Pożoga była tylko początkiem bez szansy na przyszłość
Gaszona zdrowym rozsądkiem, które do tego przywykło
A jednak w pół słowa! Nie trzeba było więcej
Boże uchowaj, bym nie popłynął wraz z nimi
Na desce rozczarowań ukryłem się we wnęce
W pół słowa kocham
No inny byłby wynik...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz