czwartek, 30 stycznia 2014

Zbłąkany wędrowiec

Stoję na krawędzi przepaści
Ale stopy twardo stąpają po chodniku
który topił się przez jakiś czas
odciskając ślady przechodniów
niczym piętno na gołej skórze
piętno pod skórą
moje ślady

czerń bruku
zdobiona szkarłatem
pasma błękitu spływają w dół
karmazynową poświatą
oświetlając okoliczne domostwa
puste w środku
i mój dom też tam był
zapomniany
zniszczony
a jednak w małym okienku na poddaszu
widać przebijające się przez mgłę światełko
naprawdę tak ciężko zapomnieć?

mimo ulewy
na ulicach roi się
od niezlęknionych sprzedawców
ludzkich marzeń
stacjonują tylko na zakrętach
czekając pod strzechą ułudy
na kolejnego
zbłąkanego wędrowca

byłem tam i ja

złapali mnie w swoje sidła
utkane z szmaragdów
najczystszego koloru
których trudno się pozbyć

Krzycząc z rozpaczy szukałem...
Szukałem drogi wyjścia!

To droga bez odwrotu
Już dawno spadłem w tą przepaść.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz