poniedziałek, 11 maja 2015

Tolerować, tolerować, tolerować... Jednak jak długo jeszcze?

                     Nie potrafię zrozumieć czym jest przeszłość, nie widzę sensu w przyszłości, nie potrafię się odnaleźć w teraźniejszości. Po prostu taki jestem. I choćbyś włożył nie w nawias, to ja i tak zawsze zostanę poza nawiasem. Nie potrafię oddychać zza sztywnych ram ucisku, jaki kładzie na mnie rzeczywistość. Nie potrafię przestać nadużywać wyrażenia nie potrafię. To takie denne, psuje cały obraz. Nie chcę być Pollockiem. Ale kogo dzisiaj obchodzi jeszcze kontekst? Lepiej obramować formułę, na którą elita tego świata będzie patrzeć z podziwem. Ukryty sens w bezsensie? Takie to prawdziwe, przykre. Sens ma tylko pomysł na bezsens z nibyukrytym sensem. Nie dam się zamknąć w złotej klatce, przeszedłem tę fazę ewolucji już dawno. Wielu jeszcze nie, przykre. Cieszę się, że bolą mnie nogi, kiedy widzę ludzi na wózku. Cieszę się, że mam opryski na twarzy, kiedy widzę ludzi potrzebujących przeszczepu. Cieszę się, kiedy widzę radość w oczach człowieka, który przed chwilą stracił obie ręce, prawdopodobnie właśnie odzyskał wzrok. Mimo swoich wszystkich wad cieszę się, że żyję. Pomagam innym, bo wiem, że zobaczę szczęście na ich twarzy. Czy to takie śmieszne? Przykre. Zbyt wiele spraw jest przykrych w tym świecie pełnym nonsensów. Zbyt wiele nonsensów opanowało tych, którzy już dawno dali się zamknąć. Powieki powoli opadły. Oni nie rozumieją zbyt wielu rzeczy... Przykre.
                     Co to w ogóle jest tolerancja? Warto cofnąć się do etymologii nazwy zaczerpniętej z języka łacińskiego. Tolerantia, czyli cierpliwa wytrwałość. Ale przecież nie można być wytrwałym w nieskończoność, a do tego przy tym tak zażarcie cierpliwie! Skrajne wyjątki tylko potwierdzają tę regułę. Przecież spokojne wytrzymanie chociażby ośmiu monotonnych godzin w pracy czy też w szkole jest niemożnością (pracoholicy i kujony są mierzeni inną miarą). Jeśli już jesteśmy przy teorii to dość śmiesznym paradoksem jest również brak tolerancji wobec braku tolerancji (i wiele innych przeciwstawnych złożeń wyrazowych), który w praktyce powinien być uznawany za tezę słuszną, a tak naprawdę tolerowany nie jest.
                     Podstawowy schemat myślenia przeciętnego człowieka (stanowiącego na naszej planecie znaczącą większość) nie zmienia się od wieków. Unikanie trosk, zaspokajanie fizjologicznych potrzeb, rosnący w przeraźliwym tempie konsumpcjonizm, brak zbytniego wgłębiania się w aparat władzy, nawet jeśli jest on dla nas nieprzychylny – to wszystko rzutuje na poziom naszych tolerancji. Największą jednak według mnie rolę w jego życiu odgrywają przeżycia wewnętrzne: nasze stany emocjonalne, rozterki, psychologizm, etc. Miłość jest instynktem, który kieruje poczynaniami setek milionów ludzi. W naszym organizmie, umyśle zachodzą dziwne i niezwykle często niezrozumiałe procesy; nie tylko myślowe, ale też takie, których nie da się usadowić w sztywnych ramach ”czegoś”. Ta druga osoba ma na nas ogromny wpływ, niejednokrotnie wpływa na to co robimy. Wiele razy pomaga coś zrozumieć, zmienić, zostawia nieodwracalne zmiany w mózgu człowieka, które niestety w wielu przypadkach w późniejszym okresie mogą okazać się destrukcyjne.
Każdy z nas jest artystą. Słowem potrafimy namalować obraz, którego nie powstydziłby się sam Salvador Dali. W sumie, porównanie tego surrealisty z wcześniej wspomnianym Pollockiem wypada tutaj nadzwyczaj konkretnie. Co takiego możemy tolerować? Pozornie bezsensowne sprawy z ukrytym drugim dnem. Warto nieraz się zatrzymać i spojrzeć w drugą stronę lustra. Życie to nie bajka, więc nie ma się czego obawiać. Na pewno nie wyskoczy zza niego jakiś królik w kapeluszu i zegarkiem w ręku, który każe nam ostrożnie dawkować tolerancję, bo czas ucieka, bo życie coraz krótsze, bo inni mają więcej i lepiej, bo ten cholerny świat opanowała jakaś niemoralna LUDZKA ZNIECZULICA. Ciężko mi nieraz spojrzeć prosto w oczy swojemu odbiciu. Widzę to, czego widzieć nie chcę. Zauważam jak to wszystko mnie pochłania, jak zatapiam się w tym malarskim arcydziele. Próbuję chlapać farbą, ale to niczego nie zmienia. Nikt tego nie rozumie. To jest właśnie beznadziejny problem tego społeczeństwa. Nie rozumieją zbyt wielu rzeczy… Przykre.
                     Nie wiem jak długo będę potrafił tak wytrzymać. Wątpię, że jestem w tym odosobniony. Ten pełen paradoksów świat nie jest jeszcze skazany na porażkę, mimo że nieuchronnie zmierza ku autodestrukcji. Ale co może poradzić kilku słownych Pollocków, jeżeli mają do przebicia tysiąckroć większą od Muru Chińskiego ścianę zbudowaną z realizmu i braku. Nawet Brak przedstawia to wszystko w sztywnej formie. Przebija się przez nią jednak obraz chlapiącego farbą, który w ówczesnym świecie musi być sprowadzony do abstrakcji. I tak się właśnie dzieje. Przed chwilą założyłem cylinder. Muszę się spieszyć, bo zegar tyka coraz szybciej. Zostało przecież tak mało czasu. Całe szczęście, że szkła w lustrach są takie cienkie. To nie może być przypadek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz