Nie potrafię zrozumieć
czym jest przeszłość, nie widzę sensu w przyszłości, nie
potrafię się odnaleźć w teraźniejszości. Po prostu taki jestem.
I choćbyś włożył nie w nawias, to ja i tak zawsze zostanę poza
nawiasem. Nie potrafię oddychać zza sztywnych ram ucisku, jaki
kładzie na mnie rzeczywistość. Nie potrafię przestać nadużywać
wyrażenia nie potrafię. To takie denne, psuje cały obraz. Nie chcę
być Pollockiem. Ale kogo dzisiaj obchodzi jeszcze kontekst? Lepiej
obramować formułę, na którą elita tego świata będzie patrzeć
z podziwem. Ukryty sens w bezsensie? Takie to prawdziwe, przykre.
Sens ma tylko pomysł na bezsens z nibyukrytym sensem. Nie dam się
zamknąć w złotej klatce, przeszedłem tę fazę ewolucji już
dawno. Wielu jeszcze nie, przykre. Cieszę się, że bolą mnie nogi,
kiedy widzę ludzi na wózku. Cieszę się, że mam opryski na
twarzy, kiedy widzę ludzi potrzebujących przeszczepu. Cieszę się,
kiedy widzę radość w oczach człowieka, który przed chwilą
stracił obie ręce, prawdopodobnie właśnie odzyskał wzrok. Mimo
swoich wszystkich wad cieszę się, że żyję. Pomagam innym, bo
wiem, że zobaczę szczęście na ich twarzy. Czy to takie śmieszne?
Przykre. Zbyt wiele spraw jest przykrych w tym świecie pełnym
nonsensów. Zbyt wiele nonsensów opanowało tych, którzy już dawno
dali się zamknąć. Powieki powoli opadły. Oni nie rozumieją zbyt
wielu rzeczy... Przykre.
Co
to w ogóle jest tolerancja? Warto cofnąć się do etymologii nazwy
zaczerpniętej z języka łacińskiego. Tolerantia,
czyli cierpliwa wytrwałość. Ale przecież
nie można być wytrwałym w nieskończoność, a do tego przy tym
tak zażarcie cierpliwie! Skrajne wyjątki tylko potwierdzają tę
regułę. Przecież spokojne wytrzymanie chociażby ośmiu
monotonnych godzin w pracy czy też w szkole jest niemożnością
(pracoholicy i kujony są mierzeni inną miarą). Jeśli już
jesteśmy przy teorii to dość śmiesznym paradoksem jest również
brak tolerancji wobec braku tolerancji (i wiele innych
przeciwstawnych złożeń wyrazowych), który w praktyce powinien być
uznawany za tezę słuszną, a tak naprawdę tolerowany nie jest.
Podstawowy
schemat myślenia przeciętnego człowieka (stanowiącego na naszej
planecie znaczącą większość) nie zmienia się od wieków.
Unikanie trosk, zaspokajanie fizjologicznych potrzeb, rosnący w
przeraźliwym tempie konsumpcjonizm, brak zbytniego wgłębiania się
w aparat władzy, nawet jeśli jest on dla nas nieprzychylny – to
wszystko rzutuje na poziom naszych tolerancji. Największą jednak
według mnie rolę w jego życiu odgrywają przeżycia wewnętrzne:
nasze stany emocjonalne, rozterki, psychologizm, etc. Miłość jest
instynktem, który kieruje poczynaniami setek milionów ludzi. W
naszym organizmie, umyśle zachodzą dziwne i niezwykle często
niezrozumiałe procesy; nie tylko myślowe, ale też takie, których
nie da się usadowić w sztywnych ramach ”czegoś”. Ta druga
osoba ma na nas ogromny wpływ, niejednokrotnie wpływa na to co
robimy. Wiele razy pomaga coś zrozumieć,
zmienić, zostawia nieodwracalne zmiany w mózgu człowieka, które
niestety w wielu przypadkach w późniejszym okresie mogą okazać
się destrukcyjne.
Każdy
z nas jest artystą. Słowem potrafimy namalować obraz, którego nie
powstydziłby się sam Salvador Dali. W sumie, porównanie tego
surrealisty z wcześniej wspomnianym Pollockiem wypada tutaj
nadzwyczaj konkretnie. Co takiego możemy tolerować? Pozornie
bezsensowne sprawy z ukrytym drugim dnem. Warto nieraz się zatrzymać
i spojrzeć w drugą stronę lustra. Życie to nie bajka, więc nie
ma się czego obawiać. Na pewno nie wyskoczy zza niego jakiś królik
w kapeluszu i zegarkiem w ręku, który każe nam ostrożnie dawkować
tolerancję, bo czas ucieka, bo życie coraz krótsze, bo inni mają
więcej i lepiej, bo ten cholerny świat opanowała jakaś niemoralna
LUDZKA ZNIECZULICA. Ciężko mi nieraz spojrzeć prosto w oczy
swojemu odbiciu. Widzę to, czego widzieć nie chcę. Zauważam jak
to wszystko mnie pochłania, jak zatapiam się w tym malarskim
arcydziele. Próbuję chlapać farbą, ale to niczego nie zmienia.
Nikt tego nie rozumie. To jest właśnie beznadziejny problem tego
społeczeństwa. Nie rozumieją zbyt wielu rzeczy… Przykre.
Nie
wiem jak długo będę potrafił tak wytrzymać. Wątpię, że jestem
w tym odosobniony. Ten pełen paradoksów świat nie jest jeszcze
skazany na porażkę, mimo że nieuchronnie zmierza ku
autodestrukcji. Ale co może poradzić kilku słownych Pollocków,
jeżeli mają do przebicia tysiąckroć większą od Muru Chińskiego
ścianę zbudowaną z realizmu i braku. Nawet Brak przedstawia to
wszystko w sztywnej formie. Przebija się przez nią jednak obraz
chlapiącego farbą, który w ówczesnym świecie musi być
sprowadzony do abstrakcji. I tak się właśnie dzieje. Przed chwilą
założyłem cylinder. Muszę się spieszyć, bo zegar tyka coraz
szybciej. Zostało przecież tak mało czasu. Całe szczęście, że
szkła w lustrach są takie cienkie. To nie może być przypadek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz